wtorek, 20 października 2015

Luton

Pamiętam jak kilka miesięcy temu narzekałam na latanie w Azji, no i dostałam Europę - a konkretnie Luton. :)

Przylotniskowy hotel, w którym słychać całą dobę startujące i lądujące samoloty; wystrój pokoju też nie pozostawia złudzeń.

Cały dzień spędziliśmy w tym miasteczku, pogoda nam dopisywała więc poszliśmy na spacer.

Kościół Św. Marii, jedyny obiekt godny fotografowania.

inne ujęcie tego samego kościoła

Po tak ekscytującym dniu (sarkazm) udaliśmy się do lokalnego pubu na typowo brytyjski posiłek.

The Red Lion

Chicken and mushrooms pie, czyli rodzaj zapiekanki z kurczakiem i grzybami.

Jeżeli bycie stewardessą kojarzy Wam się z dalekimi i egzotycznymi podróżami to zapraszam do Luton.


2 komentarze:

  1. Luton? he he he
    żeby wyjadacze mogli poczuć się jak nowicjusze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ja do Luton to nie latałam na początku kariery. Myśmy latali do Heathrow albo Gatwick, więc Luton jest nowością :)

      Usuń